“Dbam o to, by zadowalać klientów, wsłuchuję się w ich potrzeby. Naprawdę lubię to, co robię i daje mi to satysfakcję.”
franczyzobiorca z Zakopanego
Jak to się stało, że rozpoczął Pan współpracę z Żabką?
Wcześniej przez lata związany byłem ze strażą pożarną. To taka rodzinna tradycja, strażakami byli także mój pradziadek, dziadek oraz ojciec. Chciałem jednak zapewnić jak najlepszy byt mojej rodzinie, zajmowałem się w życiu różnymi zajęciami, byłem kucharzem, pracowałem na żwirowni, później zająłem się budowlanką gdzie odpowiadałem za obsługę maszyn, ale praca w tej branży to zajęcie sezonowe, dlatego zimą, gdy jest przestój, zacząłem szukać pomysłu na nowy biznes i znalazłem ogłoszenie o franczyzie w Żabce. Zdecydowałem się zgłosić.
Szukałem przede wszystkim stabilnego pomysłu na biznes, którym nie rządzi aktualna aura czy koniunktura, który będzie zawsze przynosił stabilne przychody. Moja mama prowadziła sklep w latach 90., stąd pomysł na własną Żabkę wydał mi się warty rozważenia – z perspektywy czasu sądzę, iż nie myliłem się, a to była dobra decyzja. Dbam o to, by zadowalać klientów, wsłuchuję się w ich potrzeby. Naprawdę lubię to, co robię i daje mi to satysfakcję.
Co dało Panu założenie własnego biznesu?
Czuję, że jestem panem swojego losu. Oczywiście, na początku było trudno, musiałem się wszystkiego nauczyć, ale dało mi to satysfakcję, poprawiło się moje samopoczucie i samoocena. Teraz czuję się spełniony jako franczyzobiorca, potrafię efektywnie zarządzać moimi placówkami.
A jak wygląda życie poza Żabką?
Najważniejsze są dla mnie moje córki i czas, jaki spędzamy razem. Cieszę się, że jestem w stanie tak ułożyć każdy dzień, by móc poświęcić go im jak najwięcej. Z pewnością nie byłoby to możliwe na etacie. Mam także czas na realizację swojej pasji, jaką jest jazda motocrossem. Mam to szczęście, że mieszkam w górach, gdzie pięknych terenów do eksploracji nie brakuje.