Żabka to już 10 000 franczyzobiorców!
W takich chwilach jak ta, kiedy dziesięciotysięczna franczyzobiorczyni dołącza do Żabki, jeszcze mocniej utwierdzamy się w przekonaniu, że franczyzobiorcy są filarem naszej firmy. Cieszy nas, że tak liczna zielona drużyna uważa, że #DobrzeMieć Żabkę! Jesteście ciekawi, jak w nowej roli czuje się Marta Dawicka, Franczyzobiorczyni z Gliwic? Koniecznie przeczytajcie ten wywiad!

Skąd pomysł dołączenia do Żabki?
Marta Dawicka, Franczyzobiorczyni z Gliwic: 18 lat pracowałam jako kontroler jakości w branży automotive. Bardzo przyjemnie wspominam siebie w tamtych latach – spełniałam się zawodowo i czułam się doceniana, ważna i potrzebna. Dla mnie to bardzo ważne. Niestety, problemy zdrowotne zmusiły mnie do zakończenia współpracy z tamtą firmą. Długo szukałam swojego miejsca, w którym mogłabym się rozwijać i które dawałoby mi takie właśnie poczucie sprawczości. Ponad pół roku byłam w Niemczech, gdzie też próbowałam swoich sił. Charakter pracy i tęsknota za domem oraz dziećmi sprawiły, że zaczęłam coraz mocniej zastanawiać się nad własną działalnością. Nie miałam jednak pomysłu, czym mogłabym się zająć. Podczas spotkania rodzinnego kuzyn Bartek, który od ponad dwóch lat jest franczyzobiorcą, zaczął opowiadać mi o tym modelu. Z początku byłam sceptyczna, ale „ziarenko zostało zasiane” i zaczęłam dojrzewać do podjęcia decyzji.
Mieszkasz nieopodal swojego sklepu. Mijając go wcześniej, myślałaś, że fajnie byłoby go poprowadzić?
M.D.: Gdy byłam już coraz bliżej podjęcia decyzji, otrzymałam od Bartka listę adresów z lokalami „do wzięcia”. Przejeżdżając któregoś dnia obok tego właśnie sklepu, który wtedy był jeszcze w remoncie, zauważyłam
kartkę z numerem telefonu i postanowiłam zadzwonić. Sama lokalizacja wydała mi się od razu wysoce interesująca, z potencjałem. Dużą rolę w podjęciu decyzji odegrał też mój partner Marcin, który starał się w tym czasie przywrócić mi wiarę i pewność w siebie, w to, że sobie poradzę.
Minęło już kilka tygodni od otwarcia. Jakie są Twoje odczucia teraz?
M.D.: Początki były naprawdę ciężkie. Miałam trudności z dostawami, półki w sklepie były w połowie puste, posypał mi się zespół, nie potrafiłam odnaleźć się w programach związanych z prowadzeniem Żabki. Razem z Marcinem bywaliśmy w sklepie od godziny 5:30 do pierwszej w nocy. Pomyślałam, że dla mnie to za dużo. Wystarczyło jednak, że przypomniałam sobie, po co i dlaczego to robię, żeby poczuć się lepiej. Choć nie do końca jeszcze wszystko ogarniam, z każdym dniem czuję się coraz pewniej. Nie żałuję tej decyzji. Mam świadomość, że zwłaszcza na początku potrzeba ciężkiej pracy, aby w końcu zobaczyć efekty.
Czy prowadząc sklep, wykorzystujesz doświadczenie z pracy w kontroli jakości?
M.D.: Zdecydowanie tak. Od początku stawiam na jakość w swoim sklepie – począwszy od towaru poprzez kulturę osobistą personelu po atmosferę panującą w tym miejscu. Ustawiłam wysoko poprzeczkę, wyczuliłam też swój zespół na dbałość o jakość towarów na półkach i sama osobiście to nadzoruję. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że sama nie chciałabym przecież wziąć z półki produktu z nieważną datą albo zepsutego.
Sąsiedzi już się przyzwyczaili do nowej Żabki?
M.D.: Jak najbardziej, jesteśmy dla siebie typowymi, dobrymi sąsiadami, którzy – jak trzeba – potrafią pożartować, uśmiechnąć się czy wesprzeć dobrym słowem.
Na co dzień czujesz, że to Ty jesteś 10 000. franczyzobiorczynią?
M.D.: Absolutnie nie. Dla mnie ważne było otwarcie sklepu i skupienie się na jego funkcjonowaniu na jak najwyższym poziomie. Wiem, że muszę utrzymać pewne standardy i na tym najbardziej się skupiam. Tylko dzięki swojej ciężkiej pracy jestem teraz we właściwym miejscu. I oczywiście zawdzięczam to też Marcinowi, który postanowił zrezygnować ze swojej pracy, żeby wesprzeć mnie w prowadzeniu Żabki.
Dla mnie ważne było otwarcie sklepu i skupienie się na jego funkcjonowaniu na jak najwyższym poziomie (…) jestem teraz we właściwym miejscu