Pomysł na biznes z Żabką: Jacek Sośnicki z Sieradza o 23 latach współpracy
Za każdym sklepem Żabka stoi franczyzobiorca i jego wyjątkowa historia. W ramach serii „27 wywiadów na 27 lat” prezentujemy przedsiębiorców, którzy od lat rozwijają swoje biznesy pod zielonym szyldem. Jacek Sośnicki, franczyzobiorca z Sieradza, opowiada o swojej drodze od kierowcy wojskowego do przedsiębiorcy z 23-letnim stażem. Zdradza, dlaczego pokora i korzystanie z doświadczeń innych są kluczowe w tym biznesie.
23 lata temu zdecydowałeś się na otwarcie Żabki. Dlaczego?
Jacek Sośnicki, Franczyzobiorca z Sieradza: Od początku kariery zawodowej byłem związany z handlem. Pracowałem w wojsku na stanowisku kierowcy zaopatrzeniowca. Potem trafiłem na chwilę do urzędu miasta. W tym czasie szwagier rozpoczął współpracę z Żabką. Dzięki niemu zobaczyłem, jak to wygląda od kuchni i postanowiłem spróbować. Sklep, który dziś prowadzę, nie jest moim pierwszym. Musiałem się do niego przenieść, gdyż w związku z rozwojem oferty gastronomicznej w Żabce potrzebowałem większej powierzchni. Dość szybko zaproponowano mi otwarcie kolejnej placówki. Przejęła ją żona, która po wychowawczym nie chciała wracać do pracy w szpitalu. Prowadziła ten sklep przez 10 lat, więc można powiedzieć, że nasze dzieci wychowały się w Żabkach.
Czym różni się współczesna Żabka od tej, w której rozpoczynałeś pracę?
J.S.: Wszystko zmieniło się na lepsze. Kiedyś był to tylko sklep, nie świadczyliśmy żadnych usług. Pojawiło się dużo udogodnień, takich jak np. kolektory czy rozmaite funkcjonalności wprowadzone w kasach i w komputerach zapleczowych. Kiedyś wszystko trzeba było robić ręcznie, co generowało wiele błędów. Marzy mi się jeszcze zamontowanie telewizorków, na których byłaby wyświetlana oferta, a także elektronicznych listw cenowych na których pojawiałyby się dodatkowe informacje o produkcie. To byłaby bajka!
Pamiętasz, w jaki sposób budowałeś relacje z klientami? Jak przekonywałeś ich do Żabki?
J.S.: Jak otwierałem sklep, to zwłaszcza starsi ludzie bali się Żabki. Wchodzili, rozglądali się i trudno było im się odnaleźć. Byli przyzwyczajeni do obsługi przez ekspedientkę stojącą za ladą. Chodzenie po sklepie z koszykiem i wybieranie towaru z półek sprawiało im trudności. Potrzeba było czasu, aby ich do tego przekonać, a także pomocy w robieniu zakupów. Często brałem koszyk i towarzyszyłem starszej osobie w zakupach, doradzając, co warto kupić. W ten sposób udało mi się nawiązać kontakt z klientami i przekonać ich do swojego sklepu
Co poradziłbyś młodym ludziom, którzy decydują się na pierwszy biznes w życiu?
J.S.: Aby mieli na tyle pokory, by chętnie radzili się starszych kolegów po fachu i chcieli korzystać z ich doświadczeń, zamiast podejmować pochopnie ryzykowne decyzje. Prowadząc ten biznes, trzeba też mieć dużo cierpliwości. Bo czasem przejmuje się sklep po franczyzobiorcy, który się nie sprawdził, więc potrzeba dużo czasu i pracy, by odbudować utracone zaufanie. Warto też radzić się w sprawie zatrudniania pracowników, bo bywa tak, że w jednej Żabce franczyzobiorca kogoś zwolni, a ten człowiek aplikuje potem do innego sklepu w naszej sieci. W takiej sytuacji warto dopytać poprzedniego pracodawcę, dlaczego nie sprawdził się u niego, by uniknąć powielania tych samych błędów
Za co cenisz Żabkę?
J.S.: Przede wszystkim za stabilność finansową, choć wiele w tej kwestii zależy również od tego, na ile wszystkiego sam dopilnowuję. Od dobrych kilku lat cały czas jestem na plusie. Doceniam też dostawy, które zawsze są na czas i prawidłowo skompletowane. Wiem też, że zawsze, w razie jakichkolwiek problemów, mogę liczyć na wsparcie