Jest pani zadomowiona w Polsce?

Iryna Artsymenia, franczyzobiorczyni z Warszawy: Mieszkam tu już od 2013 roku. Zaczęłam pracę od stanowiska pomocy kuchennej w restauracji, po roku byłam kasjerką, która przyjmowała zamówienia, potem menedżerem lokalu, a następnie koordynatorem całej sieci. Trzy lata temu podpisałam umowę franczyzową z Żabką i przy alei Jana Pawła II w Warszawie razem z koleżanką Ukrainką przejęłyśmy sklep. Na początku pomagał nam mój brat, który pracuje w restauracji jako szef kuchni. Obroty wzrosły nam już trzykrotnie, staramy się, żeby było jeszcze więcej.

Dobrze się pani u nas żyje?

I.A.: Nie wiem, co powiedzieć… Zawsze tęsknię za Ukrainą, ale niestety chyba już nie uda nam się tam wrócić. Nie ma szans. Życie tak mi się ułożyło, jakby było gdzieś napisane: „Ty mieszkasz tutaj”. Sprowadziłam do Polski rodzinę: mamę, tatę, brata, którzy pracują w swoich zawodach. Mój syn chodzi do polskiej szkoły, mam narzeczonego warszawiaka. Wcześniej jeździłam na Ukrainę odwiedzać znajomych i babcię, która tam została. Teraz Ukraińców mam tutaj.

Jest pani w kontakcie z bliskimi z Ukrainy?

I.A.: Tak, cały czas. Pochodzimy z zachodu Ukrainy, z okolic Lwowa, tam jest spokojniej, ale do Warszawy przyjechało dużo rodzin z Charkowa i Chersonia. Wspieramy ich, żeby dostali pomoc, którą oferuje Polska.

Poprzedni
Następny